Ale faktycznie jest i tak, że najwięcej z nim pracy mają spece od efektów specjalnych: wizualnych i dźwiękowych oraz charakteryzacji. Widać to na przykładzie omawianych „Demonów”. Najokropniejszą, jak dla mnie, sceną jest wypędzanie szatana z ciała opętanej młodej Włoszki, która ma tak niesamowicie powykręcane ciało i kończyny, że na dobrą sprawę nie wiadomo, gdzie jest jej głowa, a gdzie tułów. Jej źrenice się rozszerzają, co widać na zbliżeniu, skóra twarzy odchodzi płatami, a ślina wypływa zza zębów... W ogóle sceny egzorcyzmów ogólnie robią wrażenie, choć daleko im do takiego choćby wrażenia, jakie robi film „Egzorcyzmy Anneliese Michel” z zarejestrowanymi autentycznymi mrożącymi krew w żyłach nagraniami z sesji, gdzie przeciągłych, naszpikowanych wulgaryzmami ryków wręcz nie sposób słuchać bez spauzowania po drodze. Nie robi za to na nas wrażenia scenariusz, bo sporo w nim dziur i ważne przecież, a niedokończone wątki dają do myślenia. Tym bardziej jest to naganne, że dotyczą one głównych bohaterów. Co znaczy hasło „połącz cięcia” tak nerwowo i tylekroć wyszeptane przez matkę głównej bohaterki, czemu Ben nie dostąpi zbawienia, a David, choć nic na to nie wskazuje, jest gejem? Ewidentnie niektóre wątki uciekły scenarzyście z pamięci.
„Demony” należą do nurtu zapoczątkowanego przez słynne „Blair Witch Project” i podejmowanego potem przez takie produkcje jak [REC] czy „Paranormal Activity” tak zwanego found footage, co wskazuje na znalezione gdzieś tam (może na strychu) taśmy z mrożącą krew w żyłach treścią. W „Demonach” niczego znajdywać nie trzeba. Ot, towarzyszymy wraz z kamerą młodej Amerykance, Isabelli, w podroży do Włoch. Chce się ona spotkać z matką – morderczynią, która swego czasu podczas odprawianych nad nią egzorcyzmów zabiła trójkę duchownych. Teraz natomiast odsiaduje wyrok w szpitalu psychiatrycznym w Rzymie. Isabella wraz z poznanymi samozwańczymi egzorcystami chce wypędzić diabła ze swej matki… Co oczywiście nie jest takie łatwe, bo jak wiadomo, demony ulegają przemieszczeniu…
Nie ukrywajmy – film będzie najciekawszy dla tych, którzy nigdy nie zetknęli się z tym gatunkiem, bo dla kinomanów ów styl nie będzie niczym nowym. „Demony” nie ustawią nas do pionu (ze strachu oczywiście), ale dla miłośników gatunku to pozycja obowiązkowa.
ASPEKTY TECHNICZNE
Dźwięk jest tym aspektem, który jest elementem podnoszącym ciśnienie i wypada szczególnie imponująco. Przez większą część filmu dialogi płyną z centrum, ale to właśnie te chwile, gdy napadają na nas odgłosy z tyłów: ujadanie groźnego psa czy wściekły furkot ptasich skrzydeł, są najlepsze. Nie mówiąc już o tych przynależnych całkowicie rytuałowi wypędzania diabłów, w którym zduszone szepty, wrzaski, syki, różne głosy mówiące z innymi akcentami otaczają i dosłownie mrożą atmosferę. Szczególnie pięknie (acz to piękno nieco dwuznaczne) wypadają odgłosy przemieszczania się stawów w wykręcanych i prężących się ciałach…niemal słychać przemieszczające się kręgi…Bardzo przestrzennie (uderzenie, pisk opon, zgrzyt blachy) wypadła kraksa samochodowa.
Obraz w stonowanych, mocno monochromatycznych barwach. Dominują brązy, brudne i brzydkie, oraz szarości charakterystyczne dla obrazu z kamery. Obraz ma wszystkie grzechy obrazu kręconego z ręki: jest niestabilny, chaotyczny, krawędzie są poszarpane, traci się ostrość, a kontrast jest bardzo płytki. Ale są to też cechy filmu dokumentalnego, w którego konwencji „Demony” są zrobione, więc trudno je zaliczyć do usterek filmu.
BONUSY
Nic nie wyegzorcyzmowano.
veroika
Premiera DVD: 18.07.2012 |