MOTÖRHEAD: THE WÖRLD IS OURS – VOL 1. EVERYWHERE FURTHER THAN EVERYPLACE ELSE

Nasza ocena:5Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Motörhead: The Wörld Is Ours – Vol 1. Everywhere Further Than Everyplace Else
Gatunek:koncert, hard rock, hard ‘n’ heavy
Kraj produkcji:USA, Wielka Brytania
Rok produkcji:2011
Czas trwania:87 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Martin Hawkes, Geraldine Geraghty
Obsada:Lemmy Kilmister, Phil Campbell, Mikkey Dee
Dystrybucja:EMI Music Poland
Opis
Świat to za mało.
Galeria

Jeśli dobrze liczę, to w 2011 roku Motörhead obchodziło 36-lecie działalności. Tak w każdym razie wynika z obliczeń, skoro DVD „25 & Still Alive. Boneshaker” zawiera zapis koncertu w Londynie z 22 października 2000 roku, zagranego na 25-lecie. Pięć lat później premierę miało znakomite technicznie DVD „Stage Fright” z Niemiec z okazji 30-lecia. Teraz ma premierę „The Wörld Is Ours – Vol 1. Everywhere Further Than Everyplace Else” z koncertem z Chile. Ponoć w roku 2012 ma ukazać się Vol 2.

DVD zawiera zapis koncertu z trasy „The World Is Yours” z Santiago w Chile z 9 lipca 2011 roku z Teatro Caupolican. Koncert trwający 87 minut był filmowany przez co najmniej tuzin kamer.

Zespół zagrał go według sprawdzonej recepty. Na sam początek ze sceny leci „Iron Fist” (a nie „We Are Motörhead”, jak informuje napis na pudełku), a po nim „Stay Clean”, czyli dwa klasyczne rozgrzewacze, zawsze dobrze sprawdzające się na początek. Po wstępie „Get Back In The Line” z ostatniej płyty, potem powrót do przeszłości w postaci „Metropolis”. Przez niespełna półtorej godziny zespół gra nowe i stare. „The Thousand Names Of God” otwiera bardzo ciekawa solówka i mroczne klawisze zmieniające nastrój na bardziej tajemniczy. „I Got Mine”, „I Know How To Die” i „The Chase Is Better Than The Catch” zagrane są bez cienia fałszu i nieomal na jednym wdechu. To robi wrażenie.

Po zagranym wściekle szybko „In The Name Of Tragedy” z „Inferno” rozpoczyna się przegląd największych klasyków zespołu: „Just ‘Cos You Got The Power”, „Going To Brazil”, „Killed By Death”, „Ace Of Spades” i na bis zagrany z takim samym żarem i wściekłością jak trzy dekady temu „Overkill”.

Wśród 17 kompozycji zagranych w Santiago dużo jest klasyki, mało niestety nowych rzeczy. W ciągu ostatnich parunastu lat udałoby się zebrać świetne nowe kompozycje do grania na żywo: „Civil War”, „Serial Killer”, „Voices From The War”, „Brave New World”, „Terminal Show”, „Killers”, „Keys To The Kingdom”, „Sucker” czy „Runaround Man”. Tu zespół ewidentnie postawił na klasykę, zresztą w wypadku DVD chodziło o dobrą zabawę i granie tego co znane.

Koncertowo Motörhead prezentuje lepszy technicznie poziom i lepsze zgranie jako zespół niż na koncertowym „25 & Still Alive. Boneshaker” i „Stage Fright” oraz podwójnym CD „Better Motörhead Than Dead”.

Niestety tego pazura i furii, który zespół miał w sobie na „No Sleep ‘til Hammersmith” z 1981 roku czy „Everything Louder Than Everyone Else” z 1998 roku z Hamburga, już raczej nie osiągnie. Słychać, że Lemmy ma już swoje lata (w 2011 obchodził 66. urodziny). Nie da się też ukryć, że gardło ma zdarte i że dekadę wcześniej, a najlepiej dwie, grywał szybciej i śpiewał głośniej, ale czy ktoś zna jego rówieśnika, który pędząc żywot rockandrollowca, wiecznego wagabundy i rebelianta, nieomal pirata dorówna Lemmy’emu? Nie widzę nikogo, kto jak Kilmister jest nadal wierny swoim zasadom i idzie własną drogą pod prąd. Lemmy to prawdopodnie ostatni z prawdziwych rockowych zawadiaków. Jako jeden z nielicznych ze swojego pokolenia dożył tego wieku i nie dał się zabić nałogom. Prawdziwek, jakich dziś już nie ma. Żeby zagrać taki koncert w takim wieku i z taką energią, trzeba mieć nie lada krzepę. Respekt!!!

W rzeczy samej koncert to nie tylko promocja nowej płyty. Każda nowa płyta dla każdego zespołu to pretekst do wyruszenia w trasę, spotkania starych znajomych, zagrania koncertów w doborowym towarzystwie i dania publiczności tej energii, która wraca do niego ze zdwojoną siłą. Na tym to polega.

ASPEKTY TECHNICZNE

Nazwanie DVD „Everywhere Further Than Everyplace Else” miało pewnie nawiązywać do koncertowego DVD z 1991 roku „Everything Loüder Than Everything Else”. Tak jak koncert sprzed lat w całości w nakręcony czerni i bieli, tak i ten nakręcono w tej samej kolorystyce. Różnica jednak pomiędzy tym i starszym, sfilmowanym w „technice brudu”, polega na tym, że wówczas zespół miał do dyspozycji kamerę Super 8, a tu technologię HD.

Obraz czarno-biały szczyci się bogatą gamą odcieni szarości. Jest gładki, bez szumów cyfrowych, odpowiednio jasny, a kiedy indziej ciemny. W szybkich ujęciach zachowuje stabilność jak żyleta. Kolorystyka bez przesadnej połyskliwości, wpadająca w mat. Technika cyfrowa czyni cuda, bo tu mamy do czynienia z idealnym transferem. Obraz jest tak perfekcyjny, że ma się wrażenie, jakby zespół miał wyskoczyć z ekranu telewizora. Z drugiej strony mógłby być ziarnisty, szorstki, zabrudzony, żeby nie powiedzieć rasowo-artystyczny à la Anton Corbijn.  

Ścieżka dźwiękowa w Dolby Digital 5.1 perfekcyjnie dynamiczna. Nie przeszkadza, że Lemmy ma już zdarte gardło. Dźwięk jest czysty, ostry, o głębi jak na płytach, tyle że wzbogacony werwą i szybkością typową dla nagrań na żywo. Jak dotąd to najlepiej zrealizowana ścieżka dźwiękowa na koncertowych DVD Motörhead. Całość jest zrównoważona. Gitara, bas i bębny tną ostro przestrzeń nie zagłuszając wokalu Lemmy’ego. Jest głośno, ale i selektywnie. Pomyśleć, że na Blu-ray ten dźwięk musi wgniatać w ziemię.

BONUSY

„Motörhead Live In Manchester” to 22-minutowy fragment koncertu w Manchester Apollo z 16 listopada 2010 roku.  Tym razem zaprezentowano go w wersji kolorowej. Kolejno grają: „We Are Motörhead”, „Stay Clean”, „Be My Baby”, „Get Back In Line”, „I Know How To Die” i „Born To Raise Hell” z gościnnym udziałem Michaela Monroe. Zespół wydaje się bardziej na luzie, a wykonanie bardziej rockandrollowe. W końcu zespół gra w domu. Brzmienie bardziej przesterowane niż na koncercie z Santiago.

„Motörhead Live In New York” to 14-minutowy koncert z Nowego Jorku w Best Buy Theater z 28 lutego z 2011 roku. Tu tylko trzy kompozycje: „Rock Out”, „The Thousand Names Of God” i „Killed By Death” z gościnnym udziałem Doro Pesch i Todda Youth. Widać, że zespół bawił się równie dobrze jak publiczność.

W dziale „Interviews” aż trzy wywiady. „Motörhead Backstage In Santiago – The Interview 2011” to 9-minutowy blok wypowiedzi po koncercie w Chile. „Motörhead In Atlantic City” został utrzymany w tonie serio. Zespół udziela wywiadu siedząc w garderobie „House Of Blues”. W ciągu dwudziestu dwóch minut muzycy wypowiadają się na temat swojego światopoglądu, jednosezonowych gwiazdek, dystrybucji płyt, wywnętrzają się na temat zalet, wad i wzajemnego tolerowania się na trasie. Okazuje się, że Motörhead to trójka dojrzałych facetów, którzy doskonale wiedzą, czego chcą, na jakim etapie kariery są. Perfekcjoniści. Może nie sprzedali tyle płyt co śp. Michael Jackson, ale nie pozwolą sobie w kaszę dmuchać. Z wypowiedzi wynika gorzka refleksja na temat naszego świata. „Motörhead – Lemmy In Manchester” to 12-minutowy wywiad, którego Lemmy udzielił tuż przed koncertem w Manchesterze. Na luzie.

Dodatki wzbogaca 24-stronicowa, bogato ilustrowana wkładka oraz dwie płyty CD ze ścieżką dźwiękową z koncertu w Santiago, Manchesterze oraz Nowym Jorku.

Deluxe Edition zawiera jedną płytę DVD i dwie CD. Całość zapakowano w kartonowy digipack stylizowany na skrzynię koncertową, w której zespół wozi sprzęt. Edycja godna swojej nazwy.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:5
Obraz:5
Dźwięk:5
Bonusy:5
Stopka techniczna
Obraz::czarno-biały, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::Dolby Digital 5.1, Dolby Digital Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::brak
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::17
Bonusy::wywiady, dodatkowy koncert, płyta(y) CD, broszura
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.