„The World Is Ours – Vol. 2” to druga część relacji z muzycznego wojażu dookoła świata, jaki odbył Motörhead z płytą „The World Is Yours”. Rzadko który zespół może sobie pozwolić na takie wydawnictwo. O ile „The World Is Ours – Vol. 1” było zapisem z koncertu z Santiago w Chile, to tym razem daniem głównym jest relacja z koncertu w Europie, dokładnie z Wacken Open Air z 6 sierpnia 2011, największego metalowego festiwalu, który od ponad dwóch dekad odbywa się na Starym Kontynencie.
Motörhead, jak przystało na gwiazdę, wystąpił ostatni i grał, gdy już panowały egipskie ciemności. Zespół zaczyna koncert od „Iron Fist”, które płynnie przechodzi w „Stay Clean”. Od razu dwa koncertowe pewniaki na dobry wieczór. Zaraz potem, po zapowiedzi kolejnego utworu zespół wraca do „The World Is Yours” w postaci „Get Back In Line”. Pomiędzy kolejnymi kawałkami Lemmy zdartym głosem zapowiada kolejne. Jest „Metropolis”, „Over the Top”, „One Night Stand”, „Rock Out”, „The Thousand Names of God”, „I Know How To Die”, jak zwykle świetny „The Chase Is Better Than the Catch” (świetny moment środkowy), „In the Name of Tragedy”, „Just 'Cos You Got the Power”, „Going to Brazil”, „Killed by Death”, „Bomber”, „Ace of Spades” i długaśna, rozkręcona wersja „Overkill”. Na koncercie zespół gra siedemnaście kompozycji o łącznym czasie 81 minut. Jest też solo perkusyjne.
Koncert z Wacken nie jest jedynym materiałem koncertowym na płycie, ale jest tym najważniejszym, tytułowym. Dodatkowo mamy jeszcze sześć wybranych kompozycji Motörhead z Sonisphere Festival z 10 lipca 2011 roku: „Iron Fist”, „I Know How To Die”, „In The Name of Tragedy”, „Killed by Death”, „Ace of Spades” i „Overkill”. Tym razem koncert odbył się w pełnym słońcu. Pozytywną odmianą była obecność dwóch szczodrze obdarzonych przez naturę i urodę tancerek ubranych w ciasne gorsety i pończochy, z gracją poruszających się po scenie i ziejących ogniem. W tym jedna RUDA!!! Widok zapierający dech w piersiach, zwłaszcza że obie panie miały czym oddychać.
Ostatnią wizytówką koncertową jest pamiątka z festwalu „Rock In Rio” z Brazylii z 25 września 2011 roku. Tu zespół gra „Stay Clean”, „Over the Top”, „The Chase Is Better Than the Catch”, co zrozumiałe „Going to Brazil” oraz „Killed by Death”. Tym razem to koncert stadionowy.
Z małymi wyjątkami Motörhead po raz kolejny w całym repertuarze koncertowego DVD gra to samo co na albumach koncertowych sprzed dekady do dziś. Gdyby spojrzeć na zestawienie kompozycji z płyt „Everything Louder Than Everyone Else” z 1998 roku czy „Better Motörhead Than Dead: Live at Hammersmith” z 2007 roku albo DVD „Stage Fright”, to w 85% repertuar jest taki sam.
Jeśli chodzi o setlistę koncertu głównego, jest nuta w nutę identyczna z „The World Is Ours – Vol. 1”. Zmienia się tylko kontynent. Wyjątkiem jest obecność na koncercie z Chile (Vol. 1) kawałka „I Got Mine”, który na Vol. 2 zastępuje „I Know How To Die”.
Szkoda, że muzycy specjalnie z myślą o DVD nie zmienili repertuaru, zwłaszcza że z albumów „Infernal”, „Kiss Of Death” i „Motorizer”, które zostały bardzo nowocześnie wyprodukowane i nowocześnie brzmią, można by wykroić parę kawałków, zamiast tych, które zespół gra od lat.
W kwestii warsztatu Motörhead jest nadal maszyną koncertową, ale niestety już nie tak żwawą jak 14 lat temu, kiedy to światło dzienne ujrzało podwójne CD „Everything Louder Than Everyone Else” z zapisem z Hamburga. Przesłuchałem wiele albumów nagranych na żywo i ta płyta jako jedna z paru z samej czołówki ma fenomenalne brzmienie, dynamikę i tempo. Wokalnie wówczas Lemmy był w wyśmienitej formie. Na „The World Is Ours – Vol. 2” Lemmy nie ma już tego głosu co kiedyś, a i z zespołu uszła para. Zespół gra też krótszy niż na „25 & Alive. Boneshaker” koncert, bo nie 106-, ale 80-minutowy. Słychać także, że to już nie ta szybkość co kiedyś. Jednak szacunek za to, że nadal im chce się i że nadal dla nas grają.
Koncert pod względem choreografii niczym specjalnie się nie wyróżnia. Poza tym bardzo trudno na takim koncercie rozbujać publiczność samą muzyką, zwłaszcza że dystans pomiędzy nią a zespołem jest parunastometrowy.
W 2011 roku Lemmy obchodził 66. urodziny, więc nie wiem, jak jest na Zachodzie, ale u nas od roku byłby na emeryturze. Jednak w wypadku Motörhead o emeryturze raczej nikt nie wspomina, o czym świadczy to DVD.
Koncert z Wacken sfilmowała ekipa Banger Films specjalizująca się w dokumentowaniu koncertów i muzycznych dokumentach. Tę jakość widać pod względem i montażu, i filmowania, ten jak i inne koncerty ekipy odróżnia się od tworów konkurencji. Dla przypomnienia, to właśnie Banger Films jest odpowiedzialny za dokument „Metal: A Headbangers Journey”, „Flight 666: The Film” Iron Maiden, „Beyond the Lighted Stage” Rush, „Live from the Royal Albert Hall” i „Beacon Theatre: Live from New York” Joe Bonamassy. Same perły plasujące się w ścisłej czołówce.
ASPEKTY TECHNICZNE
O ile koncert z „The World Is Ours – Vol. 1” był w całości czarno-biały, Vol. 2 jest już barwny. Kolorystyka okładki dokładnie oddaje to, co zobaczymy na ekranie. Widać, że popracowano nad kolorystyką, która jak w wypadku przeźroczy jest bardzo żywa. Kolory są mokre, a całość połyskliwa. Tu nawet czerń jest zdominowana przez ciemno-szafirowo-purpurowe odcienie. Złocisty, zieleń czy czerwień dosłownie płoną. Gdy wielokolorowe światła przebijają się przez sztuczną mgłę, tworzy to malowniczy widok. Znad łuny świateł majaczą sylwetki muzyków. Zamontowane na całej długości błyszczących skrzydeł kołyszącego się i pikującego nad sceną bombowca reflektory efektownie migoczą w finale koncertu. Jeśli chodzi o zdjęcia, to dawno nie widziałem czegoś tak przyciągającego wizualnie i klimatycznego. Widać, że popracowano nad korekcją barwną. Momentami całość jest zalewana przez czerń i stapia się w jedną masę. Kolorystyka i temperatura barwna jak na filmach kinowych, ale ma o jeden ton ciemną ekspozycję. Koncert z Sonisphere ma lepszą ostrość i jest wszystko wyraźnie widoczne, ale za to pozbawione zupełnie atmosfery.
Ścieżka w Dolby Digital 5.1 oddaje charakter plenerowego koncertu. Dźwięk jest dynamiczny, ale wyraźnie brakuje mu adrenaliny i nie zaszkodziłoby, żeby całość była bardziej brudna. Ta sterylność w wypadku Motörhead mnie osobiście przeszkadza. Tu więcej mięcha dodałoby tylko brzmieniu pieprzności.
BONUSY
W opcji „Festival Impression W:O:A” umieszczono materiał filmowy, w którym Robert i Mick, supermani Motörhead, zwiedzają festiwalowe kulisy, rozmawiają z publicznością i wreszcie docierają do garderoby gwiazdy. Radości nie ma końca. Są jeszcze dwie płyty CD zawierające wersję audio tego, co zamieszczono na DVD. Dla audiofil wolących posłuchać dźwięku w klasycznym, nieskompresowanym stereo.
Marcin Kaniak |