TUFF ENUFF: CYBORGS DON’T SLEEP

Nasza ocena:6Nośnik:CD
Tytuł oryginalny:Cyborgs Don’t Sleep
Gatunek:power-groove
Kraj produkcji:Polska
Rok produkcji:1996
Czas trwania:51 min
Obsada:„Ziuta” Zdebik, Tomasz „Sivy” Biskup, Adrian „Qlos” Kulik, Rafał Taracha, Marcin „Maryan” Papior
Dystrybucja:Metal Mind Productions
Opis

Najbardziej błyskotliwy debiut lat 90. polskiego ciężkiego grania.

Właśnie ukazały się reedycje w wersjach digipack dwóch klasycznych albumów jednej z najlepszych i najlepiej zapowiadających się śląskich formacji metalowych lat 90. Mowa oczywiście o płytach „Cyborgs Don’t Sleep” oraz „Diablos Tequilos” chorzowskiego Tuff Enuff.

Teraz mówi się, że Tuff Enuff był legendą ciężkiego grania lat 90. No, legendą to może nie był, gdyż zespół po znakomitym debiucie i wydaniu drugiej płyty (z innym wokalistą) oraz trzeciej z remiksami w 2003 roku zawiesił działalność, ale na pewno był grupą znaczącą dla ciężkiego grania w Polsce.

Już na debiutanckim albumie słyszalny jest charakterystyczny styl grupy, na który składa się wybuchowe połączenie metalu z elementami rap-core’u i punku, doprawione specyficznym poczuciem humoru. Tuff Enuff  był idealnym partnerem dla innych gwiazd ciężkiego grania końca lat 90. XX wieku: Illusion, Flapjacka i Acid Drinkers, grup, które odcisnęły swoje piętno na ciężkim graniu.

Tuff Enuff zaczęło swoją karierę bardzo dobrze. Dawno żaden polski zespół nie miał tak dobrej płyty na starcie. Po wydaniu „Cyborgs Don’t Sleep” Tuff Enuff otrzymał mnóstwo pozytywnych i entuzjastycznych recenzji w pismach branżowych. Zespół ze względu na swój wizerunek (nagie torsy muzyków) i jajcarskie podejście był porównywany do Acid Drinkers z początków kariery czy Biohazard (rytmiczne podskakiwanie).

Zespół równie dobrze jak na płycie radził sobie na scenie. Potrafił siebie wykreować, był widowiskowy, pokazał, że ma pomysł na swój wizerunek (Ziuta ubrany w biały kombinezon w masce przeciwpyłowej). Zespół wkraczając na rynek zaprezentował szaleńcze, gotowe, odjazdowe i widowiskowe show na scenie.

Znakomita „Cyborgs Don’t Sleep” ze względu na ilość trafionych utworów znaczy dla TE tyle, ile „Are You A Rebel?” dla Acid Drinkers. Nikogo więc nie dziwiło, że w 1996 roku TE ruszył w trasę koncertową po kraju razem z krakowskim Corozone oraz Acidami promującymi „The State Of Mind Report”.

Debiut płytowy TE przypadł na rok 1996, znakomity okres dla polskiej ciężkiej muzyki (albo raczej jego kres). Wówczas to uruchomiło się sporo świetnych side-projektów, jak album „The Best Off…” Alberta Rosenfielda czy płyty Flapjacka. Koniec lat 90. okazał się dla ciężkiego grania tyleż płodny, co schyłkowy. Lata dwutysięczne okazały się już mniej inspirujące. Ale to temat na inną dyskusję.

„Cyborgs Don’t Sleep” znakomicie więc wpisał się w czas, w którym się ukazał. Płyta przynosi mnóstwo świetnej, świeżej, a przede wszystkim niesłychanie energetycznej muzyki, na którą ukuto nazwę Power Groove (mieszanka hard-core’u, trash-metalu,  rap-core’u, punku). To bardzo udana próba znalezienia nowej drogi w ciężkim graniu. Album intryguje po latach absolutnie nowym i odważnym podejściem do kwestii miksowania i nagrywania. Brzmienie ma dynamiczne i zróżnicowane. Mnóstwo tu ozdobników i smaczków, a całość jest niezwykle spójna. Muzykom dopisuje poczucie humoru, a spontaniczność i entuzjazm bije z każdej nuty. Mnóstwo tu dynamicznych ataków gitar i zaśpiewów całego zespołu. Do tego dochodzi niestandardowe brzmienie. Gitary są nie tylko przesterowane, ale brzmią z większą charyzmą niż na płytach zespołów hard-core czy trash-metal, bardziej nowatorsko. Album jest niezwykle treściwy i odkrywczy.

Każdy utwór to strzał w dziesiątkę i nieważne jest, że niektóre kompozycje Rafał Taracha śpiewa w wymyślonym przez siebie, mało zrozumiałym języku („Łot Duju Łont For”). „Ma No Samo Gamines” oprócz ostrych riffów oferuje jedną z najbardziej melodyjnych i oryginalnych wstawek w jego centralnej części. Każdy kolejny kawałek to strzał w dziesiątkę: „Disco Relax” z „kosmicznym” początkiem, zaśpiewany chóralnie „Łot Du Ju Łont For”, „Corrrossion In My Car”, „Naa Banana”, riffowy i przebojowy „Grass Only”, „Brave Little Toster”, „Tuff Enuff”, „Potato Monster Terror”, „Piosenka z filmu o Korkim”, „Wake Up!”, panteropodobny „I’m A Man”, „Dead Point”, „Kovalsky”. Zamykający album „Tecno” (elektroniczna przeróbka „Grass Only”) zwiastuje, że zespół ma ambicje sięgnięcia po elektronikę, co udowodnił albumem „Tuff Enuff Remixed By 2.47”.

Podsumowując „Cyborgs Don’t Sleep”, należy napisać, że to płyta agresywna, intrygująca, z wykopem, bezczelnie arogancka i totalnie bez wiochy. Zespół wszędzie, gdzie grał, otrzymał owacyjne przyjęcie. Trasa z 1996 roku przez wszystkie biorące w nim udział zespoły została podsumowana jako fenomenalna.

Niestety, „Cyborgs Don’t Sleep” okazała się ostatnią wspólną płytą zespołu nagraną z wokalistą Rafałem Tarachą, skądinąd bardzo utalentowanym, o mocnym, głębokim głosie i wyglądzie jak najbardziej pasującym do mocnego grania. Album ukazał się w wersji digipack.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.