JUDAS PRIEST: LIVE VENGEANCE ‘82

Nasza ocena:5Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Judas Priest: Live Vengeance ‘82
Gatunek:koncert, heavy metal
Kraj produkcji:USA
Rok produkcji:1982
Czas trwania:92 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Mick Anger
Obsada:Rob Halford, K.K. Downing, Glenn Tipton, Ian Hill, Dave Holland
Dystrybucja:Sony Music
Opis
Pasja, zażartość, energia, młodzieńcza buta – oto, jaki był na scenie JP w 1982 roku.
Galeria

Ten koncert Judas Priest zagrał w Mid-South Coliseum w Memphis w grudniu 1982 roku podczas trasy promującej album „Screaming For Vengeance”, słusznie uważany za jeden z najlepszych albumów Brytyjczyków. W epoce VHS ukazał się na kasecie, później na DVD w boksie „Metalogy”. Przez pewien czas był dostępny osobno. Niedawno ukazała się jego trzecia reedycja, tym razem w ramach cyklu „Visual Milestones”.

Zanim zespół zaczyna koncert, z taśmy leci „The Helion”, który w momencie wbiegnięcia na scenę Tiptona i Downinga przeobraża się w „Electric Eye”. Zespół z miejsca gra „Riding On The Wind”, „Heading Out To The Highway”, „Metal Gods”, „Bloodstone”. Chwila przerwy na zapowiedź „Breaking The Law” z albumu „British Steel”, potem kolejno „The Sinner” i coś z albumu „Point Of Entry”, czyli „Desert Plains” z wokalnymi popisami Halforda. Jest „The Ripper” oraz fenomenalne „Diamonds And Rust” zagrane szybciej niż zwykle, bardziej dynamicznie. Jest ostro i zadziornie w riffowym „Devil’s Child”, jeszcze szybciej w „Screaming For Vengeance”. W „You’ve Got Another Thing Comin’“ zespół jest trochę zmęczony, ale w „Victim Of Changes” gra lepiej niż na „Unleashed In The East”. Na sam koniec zabójcze przeboje, czyli „Living After Midnight”, „The Green Manalishi (With The Two Pronged Crown)” i „Hell Bent For Leather”, który poprzedza Halfrod wjeżdżający na scenę motorem. Na końcu chłosta harleya i ucieczka za kulisy.

Najważniejszym atutem tego koncertu jest energia, jaka bije ze sceny, mimo upływu 29 lat od czasu jego nakręcenia. Co jest bardzo rzadkim zjawiskiem, atmosfera show udziela się widzowi siedzącemu przed telewizorem. Zespół nie robi żadnych przerw pomiędzy kolejnymi utworami. Jeden kończy i zaraz z marszu zaczyna drugi, i tak bez wytchnienia daje czadu przez 92 minuty. Solówki i partie gitarowe są grane z większą niż na innych koncertach werwą, która z każdą kolejną minutą jest coraz żywotniejsza.

Judasi grają, jakby od tego koncertu zależała ich kariera. W graniu słychać nie tylko perfekcję, opanowanie, pewność siebie, czyli wszystko to, co składa się na warsztat, ale przede wszystkim głód grania, głód sławy, pasję, świeżość, zażartość i czerpanie radości z tego, co robią, gdyż jeszcze nie zżarła ich rutyna.

O ile na „Rising In The East” Halford porusza się wolno, jak starzec, tutaj cały czas wyprostowany kipi niespożytą energią, przemierzając scenę jak lampart. Śpiewając, wbiega na pięterko nad sceną, na którym jest zainstalowana perkusja. Jako prawdziwy showman, doskonale radzi sobie z konferansjerką.

Judas Priest w 1982 roku wiedział, że jest w najlepszym momencie kariery. Zespół ubrany w skóry nabite ćwiekami wygląda jak encyklopedyczny przykład grupy heavymetalowej. Halford jest taki, jakiego go zapamiętamy: ubrany w skórzaną kamizelkę nabijaną ćwiekami, z pejczem, w charakterystycznej czapce. Iście sado-masochistyczny image. Ale jak działa!

Koncert od strony scenografii jest skromny, bez przepychu. Jedynie ściana wzmacniaczy i dużo świateł. Show zupełnie inne niż „Electric Eye”. Dwa świetne, różne koncerty i dwa różne okresy.

„Live Vengeance ‘82” to dokument epoki. Świetnie po latach wraca się do takich koncertów, mają swój niepowtarzalny smaczek.

ASPEKTY TECHNICZNE

Obraz w formacie telewizyjnym zdradza swój wiek. Pojawia się sporo przeostrzeń (białe kontury wokół krawędzi postaci). Poza tym sfilmowano go w technice telewizyjnego wideo, a nie na taśmie filmowej, więc materiał wyjściowy okazał się bardzo ograniczony. Sporo efektów jest przestarzałych, jak zwolnienia lub rozmywanie sylwetek muzyków. Światła rozpraszają gwiaździstą łunę na wszystkie strony, ale tak się wtedy kręciło koncerty, w takiej manierze, choć dziś te retroefekty mogą śmieszyć. Obraz na płycie wygląda tak, jak został zarejestrowany, więc nie można go w żaden sposób porównywać do dzisiejszych standardów.

Dla maniaków kina domowego jest ścieżka w Dolby Digital 5.1, całkiem dobrze zmiksowana. Dla tradycjonalistów dźwięk w LPCM Stereo. Każdy ma swoje zalety. Nagranie z 1982 roku bardzo dobrze zremasterowane, o odpowiedniej dynamice i przejrzystości. Głosy wszystkich instrumentów brzmią bez zastrzeżeń. Brzmienie ma odpowiednią jak na ten typ koncertu dynamikę i akustykę.

BONUSY

Tylko dyskografia zespołu.

Marcin Kaniak


Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:5
Obraz:3
Dźwięk:4
Bonusy:0
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.33:1, 4:3
Dźwięk::Dolby Digital 5.1, LPCM Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::12
Bonusy::dyskografia
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.