BOSKI

CudoScena

„Kardynała Richelieu sekret wam dziś zdradzę

Od przyjaciół Boże strzeż, z wrogami sobie poradzę!” – śpiewał kiedyś Czerwony Tulipan. Aż się prosi, by sparafrazować słowa piosenki i skomentować ową scenę:

„Od... kotów Boże strzeż, z mafią sobie poradzę.”

Oto Andreotii, ustawiający po kątach zarówno politycznych oponentów, jak i włoską mafię, przemierza korytarze i komnaty pałacu, podążając na spotkanie. Drobiąc nogami sunie przez ogromną sale, pilnowaną przez stojących na baczność wartowników. Gdy już niemal dochodzi do jej krańca, zatrzymuje się powoli – na jego drodze stoi kot! Kot, który, o zgrozo, śmiał nie zejść mu z drogi. Jemu – wielkiemu (choć lichemu ciałem) Anderottiemu. Żywe trele fletu nagle cichną. Zimne, nieruchome oczy Andreottiego zwracają się ku wartownikowi, ale ten nie może się przecież ruszyć. Premier zostaje zatem na placu boju sam. Niczym westernowy szeryf staje oko w oko z bandytą: futrzastym potworem, w którego rozszerzonych źrenicach odbija się sylwetka polityka. Przez dobrą chwilę w całkowitym milczeniu mierzą się wzrokiem i dopiero kilkakrotne klaśnięcie płoszy zwierzę, które dostojnie odchodzi w siną dal. Premier może iść dalej...Ufff.

veroika

 

RECENZJA FILMU BOSKI
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.