BLACKMORE’S NIGHT: A KNIGHT IN YORK

Nasza ocena:3Nośnik:DVD
Tytuł oryginalny:Blackmore’s Night: A Knight In York
Gatunek:koncert, renesansowy folk-rock
Kraj produkcji:Wielka Brytania
Rok produkcji:2011
Czas trwania:91 min
Kategoria wiekowa:b.o.
Reżyseria:Chris Swan
Obsada:Ritchie Blackmore, Candice Night, Earl Grey of Chimay, Bard David of Larchmont, Squire Malcolm of Lumley, Gypsy Rose, Minstrel Albert
Dystrybucja:Mystic Production
Opis
Muzyka starego barda.
Galeria

Koncert zamieszczony na DVD „A Knight In York” Blackmore’s Night odbył się 30 września 2011 roku w Grand Opera House York w miejscowości York w północnej Anglii. To udane podsumowanie piętnastoletniej działalności tej grupy. Jednak to nie pierwsze koncertowe wydawnictwo Blackmore’s Night, formacji założonej w 1997 przez Ritchie'ego Blackmore’a, niegdyś gitarzysty Deep Purple i Rainbow. Poprzednie dwupłytowe „Castles & Dreams” ukazało się w 2005 roku, „Paris Moon” rok później.

Cofnijmy się jednak do roku 1993 roku, zanim powstało Blackmore’s Night i kiedy to do Deep Purple w zastępstwie Joego Lynna Turnera wrócił jak syn marnotrawny Ian Gillan. Razem z nim DP Mark II nagrało jubileuszową płytę „The Battle Rages On…” i wyruszyło w trasę celebrować 25-lecie istnienia zespołu. Niestety w połowie jej trwania od grupy odszedł Blackmore. Trasę dokumentuje płyta live i film „Come Hell Or High Water”. Ritchie jednak musiał wywiązać się z kontraktu wobec wytwórni BMG. Założył ponownie z nowymi muzykami Rainbow, nagrał udaną płytę „Strangers In Us All”, a po tournée definitywnie zakończył swój związek z hard rockiem. Założona w 1997 roku grupa Blackmore’s Night miała okazać się grupą marzeń, w której Ritchie odnalazł się i wreszcie mógł grać tylko to, na co miał ochotę, czyli folk renesansowy. Fani byli oburzeni i mocno zniesmaczeni (niektórzy są do dziś), ale Ritchie był zadowolony.

Wydany w 1997 roku album „Shadow of the Moon” (1997) został dobrze przyjęty. Potem były kolejne: „Blackmore's Kingdom” (1998), „Under a Violet Moon” (1999), „Fires at Midnight” (2001), „Past Times with Good Company” (2002), „Ghost of a Rose” (2003), „Beyond the Sunset” (2004), „Village Lanterne” (2006), „Winter Carols” (2006), „Secret Voyage” (2008) i ostatni „Autumn Sky” (2010).

Blackmore’s Night to połączenie renesansowego pop-folk-rocka z ambicjami, muzyki biesiadnej z epoki ze śladowymi elementami hard rocka. Całość zagrana na poziomie i z klasą wykonawczą oraz dobrym wokalem Candice Night. Jednak przeznaczona dla bardzo wąskiego grona odbiorców. Fani gitary Blackmore’a będą zawiedzeni. Ja mam nadzieję, że Ritchie niebawem otrząśnie się z tej folkowej komy i po prostu zacznie znów grać to, co umie najlepiej, czyli hard rock.

Archaiczne wrażenie robi wizerunek muzyków Blackmore’s Night poubieranych jak grajkowie z „Robina z Sherwood”. Nawet wystrój sceny nawiązuje do muzyki. Upstrzona liśćmi, z porozrzucaną słomą (znajdzie się też jakiś snopek siana), oświetlona fluorescencyjnymi znakami wygląda mocno staroświecko. Oświetlają ją skąpe reflektory dodające koncertowi klimatu. Występ wzbogacają projekcje wideo wyświetlane za zespołem. Repertuar wypełniają kompozycje z wszystkich płyt grupy o charakterze renesansowo-folkowym. Na początek „Locked Within The Crystal Ball”, potem kolejno „Glided Cage”, „The Circle”, „Journeyman“, „World of Stone”, „The Peasant’s Promise”. O poczuciu humoru świadczy scenka, w której podczas zaprawionego cygańskimi dźwiękami „Toast To Tomorrow” na scenę wdziera się wiekowy już klawiszowiec w platynowej peruce, udając Lady Ga Ga. Zespół dostaje gromkie owacje na stojąco.

Potem kolejno ze sceny leci „Fires at Midnight”, „Barbara Allen”, „Darkness”, „Dance of the Darkness”, „Dandelion Wine”, „All the Fun of the Fayre”, a na bis „First of May”. Blackmore podczas koncertu miewa ciekawe momenty. Ma się wrażenie, że w środkowej, orientalizującej, zeppelinowskiej części „The Circle” rozpędzi się i na swoim legendarnym stratocasterze zagra coś w starym hardrockowym stylu. Niestety, nic z tego. Kompozycja jak najbardziej rockowo-folkowa pozostaje taką do końca. Jeszcze tylko w „Journeyman” Blackmore ma możliwość zagrać purplowe nuty jak przed laty. Dłuższa solówka trwająca z cztery minuty jest jedyną okazją, żeby powspominać, jaki ogień potrafił wykrzesać z gitary Blackmore. Ale niestety te krótkie wtręty rockowe są tylko rodzajem nawiązania do przeszłości. Mimo że Blackomore’a może korcić danie czadu, skrępowany konwencją zespołu szybko wraca na właściwy tor. Nie wątpię jednak, że w głębi duszy ma ochotę dać porwać się gitarowemu szaleństwu. Jest i moment familijny, kiedy to Candice Night pokazuje publiczności Autumn, córkę jej i Blackmore’a. Tyle, jeśli chodzi o muzykę i jej okolice…

W kwestii zdjęć – kamera częściej skupia się na wokalistce aniżeli na reszcie zespołu. Candice prezentuje tak plastyczną urodę (makijaż, uczesanie, strój, ruch sceniczny), że naprawdę jest na czym oko zawiesić.

Podkreślam, że ktoś, kto nie interesuje się taką muzyką, może potraktować to DVD jako ciekawostkę poznawczą bez ekscytacji. Płyta skierowana zdecydowanie do słuchaczy Blackmore’s Night, których zespół ma sporo. Ja, jeśli będę chciał posłuchać sobie folku, wybiorę się do skansenu i posłucham oryginałów. Edycja DVD/CD.

ASPEKTY TECHNICZNE

Obraz w pełnoekranowym 16:9 nie szokuje jakością, jaką mają współczesne produkcje. Nie oszałamia niuansami kolorystycznymi. W kwestii kolorystyki i oświetlenia jest do bólu surowy. Reflektory punktowe słusznie oświetlają tylko Candice Night stojącą w centralnym miejscu sceny. W mrokach tonie reszta zespołu. Intencjonalnie słabsze światło pada na drugi plan (Blackmore). Obraz nie jest pokryty szumem ani artefaktami kompresji, ale wydaje się zbyt gęsty, mało przejrzysty. Kolorystyka zdominowana brązami, bordo, ziemista, gdzieniegdzie przeplatana niebieskim światłem reflektorów. Gdyby realizator mógł, to by cały koncert oświetlił tylko świecami.

Oprócz ścieżki w LPCM Stereo (dobrej brzmieniowo) i Dolby Digital 5.1, jest niezastąpiony DTS 5.1. Ta ścieżka najlepiej spełnia pokładane w niej nadzieje. Całość sceny dźwiękowej rozłożona z przodu, mocno zdominowana przez instrumenty perkusyjne, z dobrą selekcją partii gitarowych i wokalu. Jednak nie ścina z nóg.

BONUSY

„A Day In York” to materiał reklamujący miejscowość York, w której zespół zagrał koncert. Miasto pełne średniowiecznych zamków, starych mostów, kościołów i katedr. Idealne miejsce na koncert Blackmore’s Night. Ogląda się to jak reklamówkę z biura podróży. W tej wersji oprócz płyty DVD dodatkowo dostajemy płytę CD z koncertu.

Marcin Kaniak

Dodaj swoją opinię
Ocena
Ocena 0.00 (0 głosów)
Podpis:
Nasze oceny
Film:3
Obraz:3
Dźwięk:4
Bonusy:4
Stopka techniczna
Obraz::kolor, 1.78:1, 16:9
Dźwięk::DTS 5.1, Dolby Digital 5.1, LPCM Stereo
Ścieżki dźwiękowe::angielska
Napisy::brak
Płyta::2-warstwowa
Liczba scen::14
Bonusy::płyta(y) CD, materiały promocyjne
Newsletter - przyłącz się!
Bądź na bieżąco, podaj swój e-mail, odbieraj newsy i korzystaj z promocji.
  Wybierz najbardziej interesujący dział, 
  a następnie kliknij Zapisz się.